Ostatni wpis z zakupową lista życzeń pokazałam na blogu blisko cztery miesiące temu. Dzisiaj pora więc na jego kolejną, tym razem letnią i wakacyjną, odsłonę.
1. Parka moro
2. Lordsy
3. Klapki
4. Sandały
Wiosną szukałam przede wszystkim boyfriendów, pastelowego swetra i trencza. Spieszę Wam dzisiaj donieść, że poszukiwania zakończyły się sukcesem i wszystkie te trzy rzeczy trafiły już do mojej szafy. Ostatecznie zrezygnowałam natomiast z ozdobnych mokasynów i zamiast nich, szukam teraz czarnych, klasycznych, lordsów. Po przejrzeniu swojej szafy doszłam do wniosku, że będą mi bardziej pasowały do reszty ubrań. Chętnie przygarnęłabym też bordowe klapki z Deichmanna. Podobają mi się też czerwone, wiązane sandały… Te czarne ze zdjęcia pochodzą ze sklepu Renee, ja swoje idealne widziałam w CCC, ale niestety nie mogę znaleźć ich zdjęcia w sieci.
Oprócz tego marzy mi się nowa parka, bo moja lata świetności ma już za sobą. A moim zdaniem tego typu okrycie wierzchnie to najlepsze rozwiązanie na polskie lato! I to właściwie wszystkie moje letnie zachcianki ubraniowe.
1. Olejek malinowy
2. Olejek opuncjowy
Muszę się Wam przyznać, że jeśli chodzi o kosmetyki, to od ostatniego posta do mojej kosmetyczki nie trafiło nic nowego. Poprzednie produkty do makijażu i pielęgnacji nie znikają z listy, a dzisiaj dorzucam jeszcze kolejne dwie pozycje z Ministerstwa Dobrego Mydła: olejek malinowy i olejek opuncjowy. Ten ostatni to mój faworyt i zdecydowany priorytet, bo wiele się naczytałam o jego wspaniałych właściwościach w Internetach.
1. Zestaw do brush letteringu
2. Akwarele
3. Zeszyt ćwiczeń
Na mojej letniej liście nie ma żadnych książek, ale nie oznacza to, że nie zamierzam w najbliższym czasie nic czytać. Wręcz przeciwnie! Ale stos lektur do nadrobienia urósł do tego stopnia, że dałam sobie bana – dopóki ich nie przeczytam, nie mogę kupić żadnej kolejnej pozycji. Zamiast książek zapisałam sobie za to kilka rzeczy, dzięki którym będę mogła się trochę powyżywać artystycznie (#ifyouknowwhatimean) i kreatywnie rozwinąć. A lato to chyba najlepszy na to czas, co? (chociaż, uwaga będzie dygresja!, w sumie to nie jestem do końca przekonana czy faktycznie tak jest. Bo gdybym tworzyła teraz jesienną, albo nawet zimową, wishlistę, to pewnie mogłabym napisać to samo zdanie. Jedynie argumentacja byłaby odrobinę inna. No bo jesienią te długie, deszczowe wieczory, co to już się z domu człowiekowi nie chce wychodzić, więc czas najlepszy żeby się uczyć czegoś nowego… Ale z kolei zimą, z tym ciepłym kakaem w dłoni i migoczącą choinką w tle to chyba jeszcze bardziej najlepszy ten czas. A styczeń i początek roku? Nowy Rok – nowa ja… no sami wiecie! Wniosek nasuwa się jeden, każda chwila jest dobra, żeby się rozwijać. Ale, ponieważ zdanie o lecie i samorozwoju tak ładnie podsumowuje mi i kończy poprzedni akapit, to niech już sobie tam zostanie).
Wracając jednak do moich wakacyjnych, kreatywnych, zachcianek – po pierwsze już od jakiegoś czasu myślę o tym, żeby zacząć uczyć się handletteringu. I na pewno można to robić zwykłym długopisem, w zeszycie w kratkę, ale mi marzy się zestaw startowy do brash letteringu od Zenji. A po drugie akwarele – na dobry początek nie jakieś super wypasione, ale tez nie takie zupelnie zwyczajne z supermarketu. W otchłaniach Internetu znalazłam te z firmy Karmański i już ostrze sobie na nie pazurki. Jeśli ich kiedyś używaliście, koniecznie dajcie znać jak się sprawują.
I to wszystko na dzisiaj. Z kolejnym wpisem z tej kategorii, wrócę pewnie w okolicach jesieni. A Wy jakie macie letnie plany zakupowe? Dajcie znać w komentarzach.