Pierwszy miesiąc nowego roku już za nami, właściwie za chwilę minie już połowa kolejnego, dlatego najwyższy czas na podsumowanie stycznia. Muszę Wam przyznać, że bardzo lubię tworzyć wpisy z tej kategorii. Usiąść przed kartką papieru (albo ewentualnie przed ekranem laptopa) i powspominać minione 30 dni. To naprawdę uczy uważności i pomaga docenić różne drobne, dobre rzeczy, które codziennie nam się przytrafiają. Poza tym takie pisanie oczyszcza głowę i pozwala na lepsze poznanie siebie i swoich potrzeb. Tworzenie ‘Tu i teraz’ to naprawdę fajna tradycja – jeśli jeszcze nie próbowaliście, zacznijcie w tym roku!

CZUJĘ SIĘ zmęczona. Mam sporo pomysłów, jeszcze więcej projektów, które chciałabym wykonać w najbliższym czasie, ale niestety cierpię na „chroniczny brak energii” 🙂 Doskonale zdaję sobie sprawę, z czego to zmęczenie wynika (ciężki okres w pracy) i liczę na to, że kolejne miesiące nowego roku będą już dla mnie łaskawsze.

JESTEM WDZIĘCZNA ZA to, że w naszym kraju panuje „pogodowa sezonowość”. Uwielbiam tę świadomość, że po długiej zimie pojawia się nadzieja na wiosnę, później można liczyć na to, że rozpieści nas trochę letnich, słonecznych promieni, a jesienią można będzie odpocząć od upałów. I chociaż lubię zimę, to CIESZĘ SIĘ, że dni są coraz dłuższe, że kiedy wstaję rano i kiedy wracam z pracy, za oknem jest już (albo jeszcze!) widno, że ostatnio zza chmur coraz częściej wychyla się słońce… To zdecydowanie poprawia mi nastrój i dodaje energii!

Cieszę się tym bardziej, że w lutym CHCIAŁABYM coraz częściej zostawiać samochód w garażu i chodzić do pracy pieszo. Muszę odrobinę popracować nad swoją kondycją! 😉

CZEKAM NA krótki urlop w połowie lutego. To co prawda tylko kilka wolnych dni, ale mam na ten czas ambitne plany i już nie mogę się doczekać ich realizacji. Mam też ogromną nadzieję, że uda mi się wtedy odrobinę odpocząć i oddać słodkiemu lenistwu! 🙂 A oprócz tego czekam na imprezę karnawałową, którą organizujemy w lutym – liczę na świetną zabawę i wiem, że się nie zawiodę!

PRACUJEMY NAD nowym wyglądem bloga – na razie tylko koncepcyjnie, ale myślę, że już niedługo dopieścimy i dogramy z M. wszystkie rodzące się w naszych głowach pomysły i zaczniemy zmiany wprowadzać w życie. Wierzę, że wyjdzie z tego coś fajnego – trzymajcie kciuki, żeby się udało!

W styczniu zaczęliśmy OGLĄDAĆ kolejny serial znaleziony na Netflixie – „The Blacklist”. Raymond Reddington to najbardziej poszukiwany i jeden z najbardziej nieuchwytnych przestępców na świecie. Pewnego dnia dobrowolnie przychodzi do siedziby FBI i oddaje się w ręce funkcjonariuszy, oferując im swoją pomoc w schwytaniu wielu zbrodniarzy. Reddington stawia tylko jeden warunek – będzie współpracował i rozmawiał wyłącznie z wybraną przez siebie agentką FBI – Elizabeth Keen. Akcja jest wartka, serial trzyma w napięciu, ale jest dosyć brutalny. Jeżeli jednak lubicie połączenie filmów sensacyjnych i kryminalnych, które dodatkowo okraszone są nutką tajemnicy myślę, że „Czarna lista” powinna Wam się spodobać. My rozpoczynamy właśnie 3 sezon. 😉
Ostatnio wkręciłam się w muzykę Korteza i to jego piosenek, starszych i nowszych, SŁUCHAŁAM najczęściej. Jakoś tak pomagają mi się wyciszyć i ułatwiają skupienie. A tego ostatnio bardzo potrzebuję.

CZYTAM książkę Markusa Zusaka „Złodziejka książek”. Narratorem opowieści jest śmierć, historycznym tłem wydarzeń II wojna światowa i doświadczenia Holocaustu, a główną bohaterką dziewczynka – Liesel Meminger, tytułowa złodziejka książek, która swój pierwszy łup, „Podręcznik grabarza”, zdobywa na pogrzebie swojego młodszego brata… Tak, zdaję sobie sprawę, że ten opis brzmi dosyć dziwnie i intrygująco. Ale właśnie taka jest powieść Zusaka. I muszę Wam przyznać, że podczas czytania pierwszych 100 stron co chwilę zastanawiałam się, czy nie odłożyć książki na półkę. Jakoś nie mogłam się wciągnąć w opowiadaną historię, przeszkadzała mi narracja i właściwie nie wiem, dlaczego czytałam dalej. Ale nie żałuję, że nie przestałam czytać, bo akcja się rozkręca i teraz z kolei nie mogę się od tej powieści oderwać (i lekko zarywam noce). Także polecam, spróbujcie sami i koniecznie dajcie mi znać, jak Wam się podobało. A! W Internecie znalazłam też informację, że na podstawie powieści powstał także film, ale ja jeszcze go nie widziałam. A Wy? Warto się nim zainteresować?

Jak minął Wam styczeń, jesteście pełni energii czy czujecie lekki spadek nastroju i sił? Koniecznie podzielcie się ze mną swoimi najfajniejszymi momentami minionego miesiąca w komentarzach.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.