Od ostatniego podsumowania miesiąca udało mi się na blogu opublikować dla Was tylko jeden wpis z tutorialem DIY. I ta sytuacja idealnie obrazuje mój luty. Minął szybko, w biegu, był przepełniony zawodowymi obowiązkami. Wydaje mi się, że sporo pracowałam, a wciąż nie mogłam z niczym zdążyć. Dlatego, pisząc kolejne ‘tu i teraz’ mam wrażenie, że minione dwadzieścia osiem dni przeciekło mi przez palce – właściwie nie wykonałam żadnych pozazawodowych planów w tym miesiącu i wszystkie punkty z listy ‘to do’ muszę przepisać na marzec. Dlatego CZUJĘ SIĘ mega „rozmemłana”. Może nie jest to najpiękniejsze słowo, ale właśnie ono najlepiej określa mój obecny stan. Piętrzące się niedokończone zadania i niezrealizowane pomysły pozbawiają mnie energii. W lutym straciłam trochę motywacji do działania (bardzo za nią tęsknię!) i w wolnych chwilach zakopywałam się pod kocem, czytając książkę albo oglądając serial. Nic więc dziwnego, że CHCIAŁABYM, żeby nadchodzący czas okazał się wreszcie dla nas łaskawszy i spokojniejszy. No i żeby udało mi się w końcu złapać dobry, blogowy rytm i publikować częściej! Lista postów do opublikowania jest już całkiem długa – czas skreślać z niej kolejne pozycje i zacząć się nimi z Wami dzielić.
Pierwszy w kolejce do przygotowania jest wpis z tutorialem na makramowy świecznik (próbkę możecie już nawet zobaczyć na moim Instagramie!). Bo właśnie tego UCZĘ SIĘ ostatnio wieczorami. Namówiłam mamę, żeby pokazała mi jak pleść sznurki żeby właśnie taki świecznik powstał, a potem razem stworzymy instrukcję dla Was jak, krok po kroku, go wykonać. Mam nadzieję, że się cieszycie i nasz pomysł na dekoracje spodoba Wam się przynajmniej tak samo mocno, jak nam.
CZEKAM NA sezon rowerowy! Wiem, że niektórzy z Was nie odpuszczają i jeżdżą na swoich jednośladach przez cały rok, nie zważając na pogodę. Ja jednak nie lubię za bardzo jeździć, kiedy temperatura spada poniżej zera i zimą wybieram spacery, a przejażdżki zaczynam od wiosny. Dlatego bardzo CIESZĘ SIĘ z każdego cieplejszego dnia, który zwiastuje nadejście kolejnej pory roku.
Codziennie, od wieeelu lat, JESTEM WDZIĘCZNA ZA mojego M., za to, że się spotkaliśmy, że się poznaliśmy, i że od tamtego momentu idziemy przez życie razem. Ale ponieważ luty to nasz miesiąc, to w lutym, jestem za to wdzięczna szczególnie!
Kulturowo, a właściwie raczej rozrywkowo, luty upłynął mi pod znakiem kontynuacji. Jeśli chodzi o lekturę to CZYTAM ostatni tom sagi Agnieszki Krawczyk „Czary codzienności”, o której więcej pisałam Wam tutaj. OGLĄDAMY natomiast kolejny sezon „The Blackilst” (a o moich wrażeniach opowiadałam Wam już w poprzednim „Tu i Teraz”, wystarczy kliknąć tu). A na moją listę „seriali do obejrzenia” wpisałam sobie dwa nowe, polskie seriale – „Stulecie winnych” (na podstawie trylogii Ałbeny Grabowskiej, która bardzo mi się podobała) oraz „Chyłkę”. Widzieliście już może, którąś z tych propozycji? Jak Wasze wrażenia?
SŁUCHAŁAM piosenek Krzysztofa Zalewskiego, jego najnowsza propozycja „Kurier”, stworzona do filmu o Janie Nowaku – Jeziorańskim o tym samym tytule, szczególnie wpadła mi ostatnio w ucho. Najbardziej (i najgłośniej!) lubię jej słuchać podczas porannej jazdy do pracy. Ten numer zdecydowanie pomaga mi się dobudzić.
A jak Wasz luty? Mam nadzieję, że lepiej i spokojniej niż u mnie. Opowiedzcie mi, co tam u Was – sekcja komentarzy czeka. 🙂