Ponieważ już coraz mocniej wczuwam się w klimat Bożego Narodzenia, w dzisiejszym wpisie opowiem Wam o kilku naszych bardziej i mniej typowych świątecznych tradycjach, które praktykujemy w tym szczególnym okresie.

Po pierwsze, sami robimy uszka do barszczu i pierogi. Prym wiedzie tutaj moja babcia, która przygotowuje farsz i robi najładniejszą falbankę na pierogach, jaką widziałam – niestety, mimo usilnych corocznych starań, nie jestem w stanie jej dorównać. W tym roku pierogi są już gotowe (co mogliście zobaczyć na naszym Instagramie), a na uszka przyjdzie jeszcze czas…
Oprócz pierogów i barszczu z uszkami na stole wigilijnym co roku pojawia się karp – ja, co prawda, za nim nie przepadam i bez żalu mogłabym go wymienić na dodatkową porcję wyżej wymienionych potraw, ale reszta członków rodziny na pewno by się na to nie zgodziła. Karp być musi – smażony na maśle, tuż przed podaniem. Natomiast ze świątecznych słodkości wybieramy piernik, makowiec babci, keks – który w naszym domu gości tylko dwa razy do roku – na Wigilię i na Wielkanoc, i kruche ciasteczka, które, zapakowane w celofan, świetnie nadają się również na mały upominek dla odwiedzających nas w tym czasie gości.

Już od paru lat, kilka tygodni przed świętami – zazwyczaj jest to drugi weekend adwentu – otwieramy nasz dom dla wszystkich bliskich nam ludzi – bliższej i dalszej rodziny, przyjaciół, znajomych, sąsiadów – i wspólnie pieczemy piernikowe domki. To chyba jeden z moich ulubionych zwyczajów – bo jest to czas, kiedy w całym tym grudniowym szaleństwie, znajdujemy chwilę dla tych, z którymi nie spędzamy Wigilii czy Pierwszego Dnia Świąt (bo te dni zarezerwowane są dla najbliższej rodziny). Co więcej, odwiedzają nas wtedy krewni, z którymi widzimy się raptem kilka razy do roku! Siadamy przy stole w jadalni, w domu unosi się aromat świeżo upieczonych pierników, w tle lecą kolędy, które ledwo słychać, bo wokół panuje ogromny gwar, a my kleimy i ozdabiamy domki. No i oczywiście rozmawiamy! Przecież od zeszłego roku tyle się wydarzyło! Najpiękniejsze jest to, że nasze piernikowe grono z roku na rok jest coraz większe(:

Okres przedświąteczny to jednak czas, w którym lista zadań do wykonania jest bardzo długa. Jednym z głównych obowiązków, który w tym czasie spada na moje barki, jest pakowanie prezentów. Dzieje się tak z dwóch powodów: po pierwsze, uwielbiam to robić, a po drugie – nikt inny robić tego nie lubi. (: Moje tegoroczne pomysły na to, jak ładnie opakować świąteczne podarunki, już niedługo pojawią się również na blogu – także bądźcie czujni. I koniecznie dajcie znać, jakie zwyczaje Wy pielęgnujecie!

Ps. A Hektor w całym tym przedświątecznym, pracowitym zamieszaniu wygląda mniej więcej tak:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.