Tym wpisem rozpoczynamy na Blended nowy cykl, w którym przybliżać Wam będę moich ostatnich ulubieńców – filmy, kosmetyki, książki… – wszystko to, co w ostatnim czasie szczególnie przypadło mi do gustu.
Jestem miłośniczką wszelkich produkcji animowanych, dlatego na pierwszy ogień idzie kreskówka. Co prawda „W głowie się nie mieści” swoją premierę miało już jakiś czas temu, ale w moje ręce, a raczej na mój ekran, bajka wpadła dopiero teraz. To opowieść o emocjach – o tym, jak wpływają na nasze decyzje i na podejmowane przez nas działania. Animacja jest świetna, i, co mam wrażenie w ostatnich latach nie jest wcale tak oczywiste, kierowana przede wszystkim do dzieci (chociaż dorośli wcale się na niej nudzić nie będą – ja się wciągnęłam!:P). Bardzo polecam, zwłaszcza na rodzinne popołudnie z dzieciakami, bo w przystępny sposób przemyca do świadomości dziecka różne terminy, jak np. pamięć długotrwała czy podświadomość. Poza tym świetnie tłumaczy, dlaczego czasem zachowujemy się zupełnie nie tak, jak powinniśmy. Moja ulubiona scena, to jedna ze scen końcowych. Nie będę Wam zdradzała wszystkich szczegółów, ale, jeśli tak jak ja jesteście miłośnikami kotów, i, tak jak ja, czasami kompletnie nie wiecie, co nimi kieruje – ten epizod wszystko Wam wyjaśni. 😉
Dla tych, którzy lubią czasem coś obejrzeć, ale niekoniecznie przepadają za kreskówkami, również mam propozycję. „Praktykant” to film, który jeszcze niedawno gościł na ekranach kin. To historia starszego człowieka, który po śmierci swojej żony oraz przejściu na emeryturę szuka nowego celu i zajęcia w życiu. Przypadkowo trafia na ogłoszenie o stażu dla seniorów w firmie zajmującej się sprzedażą internetową. Postanawia na nie odpowiedzieć i, oczywiście, dostaje posadę. Jakie znajomości, nowe zadania i przygody wiążą się ze stanowiskiem praktykanta zobaczyć musicie już sami. Ja gwarantuję dużo humoru i dobrą zabawę przez całe 120 minut. (: W rolę tytułową wciela się sam Robert De Niro – jeśli jesteście jego sympatykami, to film powinien się w tej chwili znaleźć na waszej liście: Do obejrzenia! Jeśli natomiast potrzebujecie jeszcze zachęty – w roli szefowej rewelacyjna Anne Hathaway!
Książka, którą chce Wam dziś polecić, nie jest być może żadną nowością – „Pogromca lwów” Camilii Lackberg, to już bowiem kolejna część sagi o mieszkańcach Fjalbacki, zapewne dobrze znanej wszystkim miłośnikom thrillerów i kryminałów. Każda z części sagi opowiada oddzielną historię jakiegoś przestępstwa, a wątkiem łączącym poszczególne tomy jest stopniowo odkrywane prywatne życie głównych bohaterów – policjanta – Patrcika oraz Eriki – piszącej kryminały dziennikarki, którzy, mimo różnych śledczych i życiowych zawirowań, próbują tworzyć udany związek. Książka napisana jest w taki sposób, że nie musicie czytać poprzednich części, żeby bez problemu odnaleźć się w fabule, nie poznacie jedynie dokładnie historii bohaterów. „Pogromca lwów” to opowieść, która łączy ze sobą prowadzone przez Patrica śledztwo dotyczące zaginionych w ostatnim czasie dziewczynek oraz rodzinną tragedię sprzed lat, o której Erika chce napisać swoją kolejną powieść. Kryminał czyta się szybko, bardzo szybko, zwłaszcza z kubkiem gorącej herbaty w ręku (ale o tym za chwilę). Tylko zaplanujcie sobie kilka wolnych godzin, bo dość trudno się od niego oderwać! (:
Wracając więc do tematu herbaty – jeśli lubicie gruszki i czekoladę, to moje kolejne odkrycie na pewno Wam się spodoba. Herbata Lipton Pear Choclet Inspiration pachnie całkiem przyjemnie (tutaj króluje czekolada), a jeszcze lepiej smakuje (tu natomiast prym wiedzie gruszka). To smak, który zdecydowanie polecam Wam właśnie na obecną porę roku, na lato mogłaby być odrobinę zbyt ciężka i aromatyczna, ale jesienią smakuje wyśmienicie.
Ostatnim moim dzisiejszym ulubieńcem jest mus do ciała. I to jest bardzo dziwne. 😉 Dlaczego? Bo nie cierpię używać wszelkich kremów, maseł czy balsamów nawilżających, ale ten pachnie tak świetnie (i do tego zapach utrzymuje się na ciele długo!) i tak szybko się wchłania, że nawet ktoś, kto nie lubi się balsamować będzie w stanie się przełamać. Oczywiście, jeśli lubicie zapach gruszki! No dobra – jabłka różanego (ale, umówmy się, dla mnie pachnie jak typowa gruszka:P). Mus, o którym mówię, pochodzi z Perfecty, producent zapewnia, że „relaksuje jak wakacje w tropikalnym raju” – hmm, no cóż, tak dobrze nie jest, ale do relaksu w domowym spa nadaje się jak najbardziej! A o wakacjach zawsze można pomarzyć – miły aromat musu na pewno to ułatwia:)