Ukończenie studiów sprawiło, że na świat patrzę odrobinę inaczej niż w momencie, kiedy je zaczynałam. Bardziej analizuję otaczającą mnie rzeczywistość, zadaję sobie więcej pytań dotyczących nawet najprostszych zachowań. Większość prac zaliczeniowych, ale też licencjat i magisterkę, pisałam poruszając się w obrębie tematów dotyczących socjologii codzienności, poświęcając sporo czasu nie tylko poznawaniu relacji człowieka z innymi ludźmi, ale też z otaczającą go rzeczywistością i znajdującymi się w niej przedmiotami. Wierzę w to, że rzeczy, nawet (a może przede wszystkim?) te codziennego użytku, mają swoją historię, odgrywają swoją rolę w codzienności. Być może nie zawsze zdajemy sobie z tego sprawę, być może w zabieganiu nie mamy chwili, by się nad tym zastanowić, albo po prostu nie chcemy na to poświęcać czasu, ale przedmioty materialne są nierozłączną częścią środowiska, w którym żyjemy, są częścią naszego życia. Tak samo jest z ubraniami. Według mnie ubrania „znaczą”, a ich wybór często jest świadomy i dokładnie przemyślany. Ciuchy od dawna nie służą nam już tylko do ochrony przed niesprzyjającymi warunkami atmosferycznymi. Często ubieramy się w jakieś ubrania w konkretnym celu – po coś lub dla kogoś. Zdarza się, że, mimo iż widać, że nasz ukochany sweter powinien przejść na zasłużoną emeryturę, nie wyobrażamy sobie kolejnej zimy bez niego. Moja siostra już nie raz opowiadała mi, jak to jej koleżanki na babskim wieczorze żaliły się na swoich mężczyzn, którzy nie mogą rozstać się ze swoją ukochaną, poplamioną i podziurawioną koszulką z liceum. Że o „historii tego swetra” już nie wspomnę. (: No i oczywiście sakramentalne: „nie mam się w co ubrać” wypowiadane chociaż raz w życiu przez wiele kobiet, powodowane w moim odczuciu raczej nie pustką w szafie, ale, między innymi, faktem, że chcemy wyglądać dobrze i robić pozytywne wrażenie.
Zdaję sobie sprawę, że moje refleksje nie sprawią raczej, że będzie nam się żyło lepiej, nie przybliżą nas też ani o milimetr do wynalezienia leku na raka czy genialnego sposobu na natychmiastowe obniżenie bezrobocia. Mimo to nie uważam, że marnuję czas, bo zaspokajam swoją ciekawość i rozwijam swoją pasję, a tematy ważne i ważkie zostawiam mądrzejszym. Jeśli więc znajdzie się choć kilka osób, które podzielają moje/nasze zainteresowania i, zamiast dywagować nad kondycją świata, chcą po prostu pogadać o modzie, a właściwie o ubieraniu się i o ciuchach – zapraszam do dyskusji. Bo dla mnie/nas moda, a nawet sama czynność ubierania się, wybór stroju i dodatków – to tematy wcale nie tak banalne, jak mogłoby się wydawać. Chcę więc odczarować mit czynności, jaką jest ubieranie się. A poza wszystkim, gadanie o ciuchach czy łączenie ich ze sobą sprawia mi/nam po prostu przyjemność, więc chcemy się z Wami tym podzielić.
Teraz nadszedł czas na małe wyjaśnienia: jak pewnie zauważyliście, piszę momentami w liczbie pojedynczej, a czasami w liczbie mnogiej. I nie, wbrew pozorom, nie mam rozdwojenia jaźni. Tej kategorii nie będę po prostu prowadziła sama. Ta uśmiechnięta dziewczyna poniżej, to moja kuzynka. Moi Drodzy – poznajcie Martę. To na niej będziecie oglądać (prawie) wszystkie nasze stroje dnia. Wiecie, nogi o 20 cm dłuższe robią różnicę, zwłaszcza w dziedzinie fotomodelingu :P. W dużej mierze to właśnie dzięki Marcie, zakładka „moda” w ogóle na blended się pojawiła, bo to między innymi ona namówiła mnie do tego pomysłu.
Do puenty więc: większość wpisów w tej kategorii przedstawiać będzie po prostu zdjęcia naszych codziennych stylizacji (to słowo nie pasuje mi tutaj ani trochę, ale nie znalazłam na razie lepszego). Chcemy Wam pokazywać nie to, co uznawane za jest w danym momencie za modne, ale to, w czym dobrze się czujemy, co nosimy na co dzień, co uważamy za fajne i uniwersalne. Od dobzrych kilku miesięcy staramy się bowiem, żeby nasze ciuchowe zakupy były (chociaż odrobinę :P) bardziej przemyślane. Część z Was może uznać, że nasze zestawienia są po prostu nudne, ale „przyjmujemy to na klatę”. Parafrazując klasyka: prostota i banał. Całe my. (: Nawiązując jednak do tego, o czym traktował cały przydługi wstęp, pewnie nie raz usłyszycie też historię naszych ukochanych jeansów, albo wspomnień związanych z torebką z szafy mamy. Lojalnie ostrzegam, że mogą się też pojawić odniesienia do teorii socjologicznych, którymi karmiono mnie przez całe studia. Obiecuję jednak, że będą to teksty socjologizujące, a nie socjologiczne i stricte naukowe. Mamy nadzieję, że ogólnie wyjdzie po prostu fajnie. Trzymajcie kciuki! (;
Sukinka – SheIn
Buty – CCC
Torebka – Blended Shop
PS. Do pisania tego posta podchodziłam kilka(naście) razy. Za każdym razem próbowałam ugryźć go od innej strony. W poniedziałek np. miałam w głowie kompletną pustkę i udawało mi się napisać tylko nazwy sklepów, z których pochodzą ubrania, a już w środę pisałam o znanych mi socjologicznych ujęciach mody. Mam nadzieję, że mimo wszystko czytało się całkiem przyjemnie. Do usłyszenia! 😉